Blog vets&pets

Newsy i porady weterynaryjne

Lato powoli ustępuje – podsumowanie wakacyjnych przypadłości u naszych pacjentów

Lato powoli ustępuje miejsca jesieni. Słońce wciąż jeszcze potrafi rozgrzać powietrze, ale poranki są rześkie, a wieczory coraz dłuższe. To dobry moment, by spojrzeć wstecz i przypomnieć sobie, co w ostatnich miesiącach najczęściej dokuczało psom i kotom. Bo choć wakacyjny czas sprzyjał spacerom, kąpielom i gonitwom po trawie, miał też swoje ciemniejsze strony.

Bezkonkurencyjnie najwięcej kłopotów sprawiały kłosy. Te lekkie, suche nasiona traw okazywały się wyjątkowo uparte. Wplątywały się w sierść, a potem „wędrowały” do uszu, nosa czy poduszki łap. Z pozoru błahostka, a w praktyce źródło sporego cierpienia. Wesoły krok szybko zmieniał się w utykanie, a beztroskie tarzanie w trawie kończyło się wizytą u weterynarza.

Nie brakowało też problemów związanych z wysoką temperaturą. Udar cieplny szczególnie dawał się we znaki psom o krótkiej kufie, które dyszały bez wytchnienia, śliniły się i traciły energię w kilka minut. W tle przewijały się również ropnie – efekt zadrapań, ugryzień czy kocich pojedynków. Niepozorne ranki potrafiły w krótkim czasie zamienić się w bolesne, twarde zgrubienia, odbierając zwierzętom chęć do zabawy.

Letnie miesiące były także okresem wzmożonej aktywności owadów. Pszczoły i osy żądliły ciekawskie nosy i łapy, a choć zazwyczaj kończyło się na lekkim obrzęku, zdarzały się przypadki gwałtownych reakcji uczuleniowych. Równie częstym problemem były poranione łapki. Rozgrzany asfalt, szkło ukryte w piasku czy ostre kamienie skutecznie psuły radość z wakacyjnych spacerów, pozostawiając po sobie bolesne rany.

Alergie też nie dawały o sobie zapomnieć. Pyłki, owadzie ukąszenia czy nowe przysmaki prowadziły do swędzenia, wysypek i uporczywego wylizywania sierści. Towarzyszyły im niekiedy kłopoty trawienne tj. zatwardzenie, spowodowane zmianą diety czy odwodnieniem, bywało uciążliwą pamiątką po wakacyjnych smakach i upałach.

Na końcu zestawienia znalazły się kleszcze, które od lat uchodzą za postrach letnich spacerów. Tym razem jednak dało się zauważyć coś pozytywnego – coraz rzadziej wbijały się w skórę zwierząt. To dowód na to, że świadomość opiekunów rośnie, a regularne stosowanie preparatów ochronnych naprawdę działa. Mniej wbitych kleszczy to mniej strachu o zdrowie pupili i więcej spokoju podczas codziennych wędrówek.

Tak wygląda obraz minionych miesięcy: lato pełne zabawy, ale i pułapek, które kryły się w trawie, w upale i w niepozornych owadach. Teraz, gdy nadchodzi jesień, pozostaje satysfakcja, że coraz lepiej radzimy sobie z ochroną zwierząt – i nadzieja, że kolejny sezon będzie już spokojniejszy.